o mnie i o blogu

Cześć!
Mam na imię Magda i piszę o debetonozie, depresji klimatycznej i rodzicielstwie. Obsesyjnie szukam cienia oraz piękna w przyrodzie.
Piszę o tym, jaki świat zostawiamy kolejnym pokoleniom i jak możemy próbować to zmienić.

Mierzę się z pytaniami dzieci: „Czy jeśli nie będzie samochodów, to zacznie padać śnieg?” Czytam dzieciom książeczki, które pokazują nieprawdziwą wizję świata, gdzie wesołe świnki biegają po zagrodzie, a kurki bawią się z kotkiem na wiejskim podwórku. Jest we mnie wewnętrzna niezgoda na zakłamywanie obrazu świata. Nie chcę pokazywać hodowli przemysłowych małych dzieciom, ale skoro są one tak straszne, że nie możemy ich dzieciom pokazywać, to dlaczego godzimy się na ich istnienie?

Prywatnie jestem mamą dwójki dzieci i dwójki kotów. Ukończyłam politologię z dziennikarstwem oraz filologię bułgarską. Pracuję w Wydawnictwie Poznańskim. Jestem też autorką książki Bułgaria. Złoto i rakija. Na temat Bułgarii prowadziłam kiedyś bloga bulgarka.pl, który obecnie funkcjonuje jako profil na Facebooku.
Pisałam do prasy o Bułgarii, m.in. do czasopisma Znak czy Travelera. Pisałam także o pszczołach w mojej dzielnicy dla Przekroju.

Madka, bo jednak nie ma być tylko superpoważnie. Chcę to słowo ado/aptować, a tym samym oswoić. Odnoszę wrażenie, że hejt na „madki” jest bardzo inkluzywny i tak naprawdę wyobrażając sobie istnienie jakiegoś plemienia „madek” krytykujemy samych siebie. A może społeczeństwo, które zwraca się przeciwko „madkom” to właśnie znak zmierzchu czasów? Koniec z tym rodzeniem! Rodzenie zresztą nie jest eko, więc co ja jako madka się będę wymądrzać. W książce „Ostatnie dziecko lasu” Richarda Louv’a jest taki fragment, który wpisuje się w to myślenie: „Do niedawna większość organizacji ekologicznych nie przykładała zbytniej uwagi do dzieci. Być może ich brak entuzjazmu wynika z nieuświadomionego ambiwalentnego stosunku do dzieci, które symbolizują albo reprezentują przeludnienie”

Czasem tylko tak mi cholernie smutno, kiedy dzieci w debacie publicznej czy podwórkowej nazywane są „pięćsetplusami”. Mój mąż wchodząc ostatnio do sklepu usłyszał: „pięćsetplusy przyszły”. I o tym też będę pisać i proszę mi wierzyć, że to nie są tylko kwestie dla pedagogów. Te „pięćsetplusy” w owianym złą sławą roku 2050 będą…. no właśnie – kim będą?

Jeżeli chciałabyś/chciałbyś podzielić się swoją historią/lękami klimatycznymi lub po prostu wysłać mi dobre słowo to jestem pod mailem: madka.natura@gmail.com