Wyrywam zielsko przy płocie sąsiadki. Pokrzywy i inne pielgrzymują w stronę słońca, a ja probuję utrzymać dobre relacje sąsiedzkie. Jedną z roślin ciężko mi jest wyrwać. Budzi we mnie podziw – jest wyższa ode mnie, szlachetna, ale budzi też jakiś pierwotny strach – pozłacane prętki zdają się ruszać, wnętrze kwiatu przypomina gąbkę, która jeżeli wsadzę tam palec – użre go. Wyrywam tylko to co konieczne, obserwując ze smutkiem wysokiego jegomościa w koronie na taczce. Potem zaczynam zasadzenie – koleżanka z pracy zaopatrzyła mnie w dziurawca, brunerę, ostnicę, dąbrówkę rozłogową, tymianek cytrynowy itd.
Przekopuję grządki i zaczynam węszyć – coś pachnie tak oszałamiająco, że zanurzam nos w ziemi – znajduję bulwę przypominającą imbir tudzież mandagorę, tę z „Labiryntu fauna”. Przykładam ją do
nosa i próbuję odgadnąć, co to jest – pachnie czymś między musztardą a majonezem, czymś wspaniałym, a zupełnie nieznanym, czymś orzechowym. I tak spędzam kilka godzin, kopię i wącham i mam nadzieję, że to coś jest jadalne, bo zwierzątko we mnie, chce to zjeść. Zachowuję się jak moje koty, kiedy czują kocimiętkę.
Przychodzi mój brat, który zna się lepiej na roślinach niż ja i woła: topinambur. Ten pan jest jadalny! Ukryte pole topinamburu z kilkoma palikami z kwiatów: roślina ta rozmnaża się poprzez bulwy, podziemią, ukryta. To kuzyn słonecznika, jego pełna nazwa to słonecznik bulwiasty! Podobają mi się nazwy angielskie: the Jerusalem artichoke (na temat tej mylącej nazwy można by napisać cały artykuł, jedna z hipotez zakłada, że Ameryka Północna,
skąd pochodzi topinambur miała być dla Europejczyków Nową Jerozolimą), sunroot, Canadian truffle, lub jeszcze lepiej: earth apple.
A skąd nazwa topinambur używana nie tylko w polskim, ale też w hiszpańskich, francuskim, niemieckim czy rosyjskim?
W 1615 członek plemienia Tupinambà z Brazylii odwiedził Watykan, kiedy prezentowano tam bulwy topinamburu jako te, które pomogły Kanadyjskim osadnikom przetrwać zimę (roślina ta pochodzi z Ameryki Północnej). Uprawiały ja Pierwsze Narody na północy po plemienia Seminole na południu oraz Kiowa i Paiute na zachodzie.
Leżę jeszcze na ziemi, ostatnio tak źle działają na mnie perfumy, słyszałam, że po pandemii branża perfumeryjna musi wyjść naprzeciw przebodźcowaniu i zmniejszyć
intensywność perfum. Ja chcę wąchać ziemię, brakuje mi prawdziwych zapachów.
W domu wkładam topinambury do piekarnika. Ich nieco orzechowy posmak sprawia, że czuję się jak na haju. Myślałam, że to rodzaj autosugestii, ale kiedy doczytuję ile witamin ma topinambur (jest polecany dla diabetyków gdyż zawiera od 8 do 13% inuliny, obniża ciśnienie, poprawia pracę jelit) to możemy mówić w zależności od preferowanej narracji:
– wersja dla ezoteryków: ma właściwości magiczne
– wersja dla pragmatyków: to superfood
Na jedno wychodzi. Topinambur i mandagora mają taką liczbę sylab – to już dla językoznawców i wielbicieli horrorów.
Korzeń mandagory wg pogańskich wierzeń miał rzucać czar na tego, kto go zerwie. Czy korzeń topinamburu też ma taką moc? Przypominam sobie mój przestrach wysoką, pozłacaną rośliną…