odbetonowuję moją dzielnicę

Zamiast partyzantki ogrodniczej i ściągania płyt chodnikowych jak w Rotterdamie, odbetonowuję moją dzielnicę mentalną łopatą grzebiąc w historii: „Za domem bambra Handschuha rozciągała się długa łąka, począwszy od zabudowań dworskich Panka aż do Dolnej Wildy, zaś wszerz od Czajczej do Krzyżowej. Środkiem łąki płynął strumyczek od ulicy Strumykowej w kierunku Łąk Wildeckich. Przy zabudowaniach Panka rosły wysokie topole. Tak samo na brzegach łąki przy Dolnej Wildzie rosły wysokie drzewa. Po łące nie wolno było biegać, bo niszczyła się trawa. Mimo zakazu łąka była miejscem wypoczynku dla dorosłych i miejscem zabaw starszych chłopców. Grano tam w szteklę (klipa), w klamoty, w szamacianką w palanta. Rzucano kamieniami w dal i wzwyż. Bawiono się gonitki, kryjówki (były tam bowiem doły piaskowe i krzaki).  Bawiono się w Riter und Rauber (rycerzy i zbójców), Indian i kowbojów, w wojny[i].”

A więc mój dom wybudowany w 1992 roku zabetonował tę łąkę. W tym przypadku toponimia znów jest wskazówką – mieszkam na Czajczej, obok jest Dolina, na plac zabaw chodzimy na Łęgi. Łąka była tu jeszcze, kiedy się urodziłam. Kto o niej pamięta? Czy te chaszcze, jedyny dziki fragment dziedzińca, które rosną za śmietnikiem? Chaszcze, wśród których się czołgam, próbując wyciągnąć z nich kota (wbiega tam, kiedy na chwilę spuszczę go ze smyczy). Pełne ślimaków, dżdżownic, muszek, mchu, z gniazdami sikorek i stołówką dla wróbli. Oaza bioróżnorodności na moim podwórku.

Degradacja środowiska naturalnego to proces, który dostrzega tylko pokolenie, które jest świadkiem zmiany. Mówi o tym teoria przesuwanie punktów odniesienia, czyli proces poznawczy, który sprawia, że za normalne uznajemy zastane. W książkach Yuvala Noaha Harrariego i w książce Marcina Popkiewicza „Ziemia na rozdrożu” przesuwanie punktów odniesienia zilustrowane jest przykładem chińskiego delfina rzecznego z Jangcy, który wyginął jako gatunek, jednocześnie znikając z pamięci miejscowych rybaków.

Czy ktoś pamięta łąkę? Czy są została w pamięci mieszkańców dzielnicy?

Potrafię protestować przeciwko zabudowywaniu cennych przyrodniczo terenów, opowiadam się za trzecim krajobrazem – za terenami zdziczałymi, które dają miastom oddech. Czy potrafię żałować łąki, która rosła pod moim blokiem? Na której bawiono się w rycerzy i zbójców? Czy potrafię żałując jej, podważyć własne miejsce zamieszkania, bez usprawiedliwiania się? Chyba nie, bo na język cisną się argumenty, że przecież po łące został wielki zielony dziedziniec, na którym dzieci bawią się całe lato, w tym także w wojny. Czy kupowanie nieruchomości na rynku wtórnym jest bardziej etyczne od kupowania mieszkań od dewelopera? Czy ktoś ma prawo oceniać cudze potrzeby życiowe? Kto może odróżnić gdzie kończy się potrzeba życiowa a zaczyna chciwość? Czy jesteśmy w stanie zmienić system, tak aby nie stał się ekologicznym totalitaryzmem? Czy zdążymy wyedukować siedem miliardów ludzi, aby zmieniali swoje nawyki, zanim kryzys klimatyczny skosi nas z powierzchni planety?


[i][i] „Poznańskie wspominki. Starzy poznaniacy opowiadają” Wydawnictwo Poznańskie, Stanisław Nogaj s.103

ulica Robocza na poznańskiej Wildzie

You may also like

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *